Zaczęła się walka na ścieżki rowerowe. Do boju stanęli drogowcy i wydział środowiska. Którzy lepsi?
W Olsztynie wygodnie rowerem nie pojeździsz, bo ścieżek rowerowych nie ma tu za wiele. Co prawda przybywają, ale miasto wciąż stoi w tyle za innymi. Trzeba to zmienić!
Ścieżka rowerowa – efekt dobrego poczucia humoru budowniczych oraz projektantów. Zachęca rowerzystów do korzystania z jezdni.
Dzięki ciągłemu zainteresowaniu władz samorządowych, ścieżki rowerowe są urozmaicane znakami drogowymi, koszami na śmieci, słupami oraz wysokimi krawężnikami, aby, broń Boże, żaden rowerzysta nie zasnął podczas jazdy.
(Nonsensopedia: ścieżka rowerowa)
Drogowcy wzięli się do roboty i opracowanie koncepcji budowy ścieżek rowerowych zlecili specjalistom z warszawskiego Zielonego Mazowsza za — bagatela — 180 tys. zł. Chłopaki pokażą, gdzie powinny powstać ścieżki rowerowe, parkingi i wypożyczalnie rowerów. Opracowanie ma być gotowe do jesieni.
Ale co dwie głowy, to nie jedna! Swoją koncepcję zaczęli przygotowywać też inni urzędnicy z ratusza. Rusza właśnie przetarg na koncepcję ścieżek rowerowych. Czy ja już gdzieś tego nie słyszałam? Ale wydział środowiska chce dać olsztyniakom szlaki rekreacyjne. Za ile? Za 300 tys. zł!
— To trasy, które mają głównie służyć do wypoczynku, rekreacji i które pozwolą mieszkańcom i turystom poznać przyrodnicze walory Olsztyna — przekonuje Barbara Olszewska, dyrektor wydziału. — Trasy, które proponuje wydział środowiska, są uzupełnieniem naszych tras — dodaje Paweł Jaszczuk, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg.
I tu jest pies pogrzebany, bo ścieżki się pokrywają.
— Bo tak naprawdę nie ma ścisłego rozgraniczenia między ścieżką rowerową pełniącą rolę rekreacyjną a nierekreacyjną — tłumaczy Aleksander Buczyński z Zielonego Mazowsza. — Mieszkańcy, którzy w tygodniu dojeżdżają do pracy, tą samą trasą pojadą też nad jezioro.
(Rowerowy dubel ratuszowych urzędników)
Uwielbiam olsztyńskie absurdy! Gdzie baba nie może, tam urzędnika pośle. I tym sposobem za każdym rogiem czai się chłopiec-ratuszowiec i dba tylko o swoje podwórko. Zasady gry są jasne. O dialogu z przeciwnikiem nie ma mowy. Bo i po co? Nos zza swojego winkla trzeba wystawić, krok zrobić — a nuż wdepnie się w ścieżkę rowerową... Nie daj Boże! Zrobić z siebie bałwana i przegrać w walce na ścieżki-śnieżki?
Olsztyn za ścieżki rowerowe zapłaci więc podwójnie. Żal mi tych pieniędzy, które można byłoby wydać z głową — stojaki rowerowe kupić, wypożyczalnie rowerów wyposażyć (i powołać do życia!), foldery z trasami rowerowymi wydać... Zrobić z Olsztyna rowerową stolicę Polski. A dlaczego nie?
Urzędników bez głowy niestety mi nie żal.
A kto wygra tę bitwę na ścieżki-śnieżki?
Wiem, kto przegra. Rowerzysta.
Zobacz:
Szlaki rowerowe okolic Olsztyna
przecież to miasto jest stworzone do rowerowych wycieczek!! ratuszowej szlachcie chyba nie zależy na promocji miasta i w nosie mają mieszkańców...
OdpowiedzUsuńgratuluje blogowych rekordów! :)
butu kupić! są fantastyczne! :)
polecam skecz "biblioteka" KMN.
po uporaniu się z szanownym, oświeconym pane dr P., ktorego na pewno Pani pamięta ;), postaram się czynniej uczestniczyć w życiu bloga.
Pozdrawiam! J.