poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Edyta Geppert jak rozmowa o polityce

Musiało ostro zagrzmieć, bym doceniła Edytę Geppert. Na szczęście czas leczy rany i dziś żadna burza nikomu nie straszna. Ba — sama jestem skłonna zaserwować artystce burzę oklasków.


Nie mogłam sobie odmówić — weszłam za kulisy, by opowiedzieć Edycie Geppert historię swojego dojrzewania. Brzmi dziwnie? Dziwniejsze może być to, że marzyłam, by ona to usłyszała. I to ode mnie!

Gdy byłam maluchem, mój tata — muzyk z zawodu — zachwycał się piosenkami Edyty. Mówił zawsze, że drugiej takiej w Polsce nie ma, że wszystkie piosenkarki przy niej się chowają. Wtedy ja — mały berbeć — patrzyłam na tatę krzywym okiem.
— Ta czarna nieruchoma baba? — dziwiłam się. — I ty się nią zachwycasz? Stoi jak słup i nudzi. Co ci się w niej tak podoba?
— Jak dojrzejesz, zrozumiesz — odpalił tata zły, że jego dziecko nie podziwia Edyty.

Minęły lata, a Geppert wciąż stała nieruchomo na scenie i śpiewała smutne piosenki. Ale nie wszystkie były łzawe — moje ucho zaczynało wyławiać treści z tej skostniałej formy.

Wybrałam się w końcu na koncert Edyty, która występowała podczas Olsztyńskich Spotkań Zamkowych. I to był przypadek — koleżanka spoza Olsztyna prosiła mnie, bym kupiła jej bilety. Prośbę spełniłam, ale znajoma słowa nie dotrzymała — nie dojechała. Zostałam więc z biletem w ręce i z dylematem w głowie — iść, czy nie iść? Czy ja w ogóle dojrzę ubraną na czarno Edytę w czerni nocy? Ale poszłam, bo szkoda było mi wejściówki. Rozsądek wziął górę nad emocjami.

Padał wtedy ogromny deszcz, a organizatorzy nie zapewnili artystom żadnego zadaszenia. A gdy Edyta wyszła na scenę, rozpętała się prawdziwa burza. Ludzie walczyli z parasolami, a Geppert...

(...) ulewny deszcz spowodował, że zostałam dość mocno porażona prądem z trzymanego w dłoni mikrofonu. Z najwyższym trudem dokończyłam swój występ. Później dowiedziałam się, że publiczność nie zorientowała się, że przeżyłam tak trudne chwile.
(Edyta Geppert, Ludzi wrażliwych nie brakuje)

Fakt, ja nic nie zauważyłam, ale artystkę doceniłam. Bo śpiewać w strugach deszczu? Śpiewać „Kocham cię życie”? Fantastyczne!

To był ten moment — dojrzałam do jej muzyki. I teraz często tłumaczę swoim znajomym, że do wszystkiego trzeba dojrzeć — jak do Edyty Geppert. Do rozmów o polityce, do miłości, do odpowiedzialności za własne słowa...

I tę historię opowiedziałam Edycie. Słuchała, a na koniec uśmiechnęła się i podziękowała spojrzeniem. Swoim dojrzałym kobiecym spojrzeniem o źrenicach małej dziewczynki.

Edyta Geppert wystąpiła w Olsztynie 16 kwietnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz