niedziela, 31 maja 2009

Polska muzyka jak przerwa między zębami

Żeby być sobą, trzeba być kimś — twierdził Stanisław Jerzy Lec. I miał rację. Dlaczego dziś Polacy upodobniają się do amerykańskich wzorców? Era hamburgerów i śpiewających sobowtórów gwiazd show biznesu trwa. A co przed nami?

Żyjemy w czasach „kopiuj-wklej”. Jeśli coś sprzedaje się na Zachodzie, w te pędy w Polsce trzeba ulepić coś na wzór. Iść za ciosem — tak na to mówią. Zaroiło się od fast-foodów, sformatowały się media (kultura MTV rządzi), hipermarkety rosną jak grzyby po deszczu, a Polakom rosną brzuchy. Ameryka wdziera się do nas drzwiami i oknami, a my witamy ją z otwartymi ramionami. By żyło się łatwiej? By żyło się na światowym poziomie?

Oscypek ma się póki co świetnie. Bóg zapłać. Ale to jedno z niewielu dóbr narodowych trzymające jeszcze poziom. Bo górale powoli zdejmują swoje ludowe stroje. Z furmanek przesiadają się do mercedesów. Krupówki już dawno zatraciły swój klimat.

Muzyka też traci atmosferę. Gdzie się podziały tamte prywatki? Przepadły na rzecz skocznych party. Ludzie nie potrafią już słuchać starych polskich przebojów. Wybierają szablonowe łupanki. Właśnie z tego powodu olsztyńskie radio Wa-Ma przekształciło się w Planetę FM (jak i wiele małych rozgłośni). Muzyka bez jutra zastąpiła muzykę z przeszłością. Dzisiejsze pioseneczki często nawet miesiąca nie dożywają.

Polskie gwiazdy szukają sposobów, by wedrzeć się w łaski słuchaczy — sformatowanych i zamerykanizowanych. Pierwszą, o której zaczęto mówić, że sięga po skojarzenia, jest Małgorzata Ostrowska. Z ostrego wampa z wymalowanym okiem przeistoczyła się w sobowtór Madonny. Zmieniła nie tylko image, ale i styl — z rockowej damy stała się potulną popmamą. Oczywiście artystka zarzeka się, że nowy wygląd to tylko odruch serca, a nie ostatnia deska ratunku dla ryczącej czterdziestki (z hakiem).


To jest bardzo śmieszna sytuacja, bo ja zawsze chciałam mieć długie włosy — tak po prostu — banalnie. (…) Ja nie mam takiej przerwy między jedynkami, więc chyba z Madonny nici.
(wywiad z Małgorzatą Ostrowską)

Rzeczywiście — Madonna z niej grubymi nićmi szyta, ale podobieństwo i tak bije po oczach. Pazur ścięty, paznokieć przyszlifowany, siły włos przykryty farbą i ta przyprawiająca dreszcze łatka: druga młodość Małgorzaty Ostrowskiej. Sprzedaje się jednak, grana jest w radiu, więc cel osiągnięty. Ale z wolna gaśnie słoneczna żarówka.

Męskie serca zdobyte. Czas na dziewczynki. Teraz polską scenę chce zwojować nijaki Mrozu, czyli polski Justin Timberlake. Media rozpływają się w zachwycie:

Rewolucja nadeszła — polska muzyka rozrywkowa doczekała się, przesiąkniętej najprawdziwszym czarnym rytmem, produkcji na najwyższym światowym poziomie. (…) Debiut Mroza udowadnia, jak pełnym i utalentowanym artystą już jest. Wszystkie kompozycje i brzmienia są jego dziełem (…) Ciepła barwa głosu i zdolności wokalne mogą przynosić skojarzenia Mroza z takimi artystami jak Justin Timberlake.
(o debiucie Mrozu)

> Posłuchaj i zobacz Mrozu

Cudze chwalicie, a swego nie znacie? Oj, brakuje mi krwiście polskiej muzyki. Z polską duszą i — niech już będzie — z polskim przytupem. Może być Juhas spod samuśkich Tater. Może być poznańska pyra a capella. Bo plastikowa muzyka wychodzi mi uszami. Gitary mi się chce. Gitary i szczerości. Brakuje mi jej w radiu i TV. Dlaczego ciągle trzeba schodzić do podziemia, by nasycić się dobrym dźwiękiem?

Skoro moda na kopiowanie trwa... Może prezydent Kaczyński zmieni kolor skóry? A może jeszcze Polska nie zginęła?

Przeczytaj:
Oto polskie kopie zagranicznych gwiazd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz