czwartek, 14 stycznia 2010

Khalidov: Nie wiem, może się mnie boją...

Kiedyś chciał uciec z Olsztyna, dziś nie wyobraża sobie życia w innym miejscu. Mamed Khalidov, mistrz mieszanych sztuk walki, opowiada o swojej drodze na ring.


Dzwoni do mnie koleżanka i mówi: „Ada, Mamed Khalidov jest w pierwszej dziesiątce najlepszych zawodników MMA na świecie!” No pewnie, że jest — taki facet musi być! Nie to, że przystojny, to przede wszystkim skromny. No i waleczny — powala wszystkich na ringu. Strach się go bać!

Rozmawiam z najbardziej niebezpiecznym człowiekiem w Polsce...

— Eee tam, nie ma mnie co się bać! Na ringu dzieje się jedno, w życiu drugie. W sporcie chodzi o to, żeby wygrać — trzeba więc przeciwnika znokautować i dać z siebie wszystko.

A co cię najbardziej kręci — spytam jak baba — w laniu drugiego faceta?
— (śmiech) Ja nie biję ludzi! Ale sportowcy, którzy uprawiają sztuki walki, muszą być agresywni na ringu. Dobrze się biją, ale na co dzień są spokojni, można z nimi pogadać. Żyją normalnie, są wykształceni.

Ty studiowałeś w Olsztynie zarządzanie i administrację.
— Przyjechałem tu na studia i chciałem z dyplomem wracać do domu, do Groznego. Ale rozpętała się kolejna wojna i wrócić nie mogłem.

Można powiedzieć, że uciekłeś z Czeczenii do Polski?

— Nie, nie byłem uchodźcą. Do Polski przyjechałem w 1997 roku, więc było już po wojnie i panował spokój. Dostałem szansę nauki i to był powód mojego przyjazdu.

Nie była to nawet ucieczka mentalna?
— Kiedyś działo się w Czeczenii, oj działo. Nikomu nie życzę, żeby przez to przechodził. Przyznam, że nie chciałem w ogóle wyjeżdżać z Groznego, ale matka z ojcem wypchali mnie na siłę. Powiedzieli, że muszę studiować. No to przyjechałem i po pół roku wróciłem. Strasznie stęskniłem się za rodziną, za krajem i znów nie mogłem wyjechać. Rodzice znowu swoje... Kiedy dojechałem do Moskwy, chciałem zawrócić. Tata jednak przeprowadził ze mną godzinną rozmowę przez telefon i mnie przekonał.

Czas pokazał, że miał rację.
— Tak, pobyt w Olsztynie bardzo mi pomógł. Los tak się potoczył, że zacząłem zawodowo trenować w tutejszym klubie, który dziś jest jednym z najlepszych w Polsce. Dziś na pewno nie zamierzam stąd uciekać — ani z klubu, ani tym bardziej z Olsztyna. Bo tu znalazłem swoje miejsce. Kocham Olsztyn! To bardzo ciepły region — mamy wiele jezior, lasów i wspaniałych ludzi. No i tu trenuję MMA, więc robię to, co lubię. MMA imponuje mi tym, że trzeba być wszechstronnym — to walka stójce, w parterze... We wszystkim trzeba się wykazać.

Boisz się, kiedy wychodzisz na ring?
— Boję się tylko Boga. Przed walką czuję fajną adrenalinę i właśnie to najbardziej mnie kręci.

A dostałeś kiedyś „po mordze” na ulicy?
— (śmiech) Nie! Ale przyznajmy, każdy mężczyzna miał w swoim życiu potyczki uliczne. A że byłem kiedyś bardzo mały i chudy, więc to jakoś prowokowało... Musiałem sobie radzić, ale dzięki Bogu, wychodziłem obronną ręką. Dziś jest spokojnie — nie wiem, może się mnie boją.

Nie dziwię się — jesteś przecież najniebezpieczniejszym facetem w okolicy.

— W okolicy nie walczę! (śmiech) Ale w marcu powalczę w Japonii. W maju — trwają rozmowy — może właśnie w Polsce. Jeszcze później lecę do USA. Trzymajcie za mnie kciuki!



Świetne teksty o Mamedzie, polecam:
Polsko-czeczeńska duma
Veni, vidi, vici

4 komentarze:

  1. Mamed jest niesamowity! Olsztyn i ratusz powinien go bardziej wykorzystać do promocji miasta. W necie znalazłem jeszcze jeden tekst o Mamedzie sprzed 2,5 roku z Allenstein Zeitung:
    http:/gazetaolsztynska.wm.pl/Fruwa-w-powietrzu-rozdaje-ciosy,26083

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeeee przystojnyyy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się w 100 % jest boski :))

      Usuń