
Pamiętam ten czas, kiedy pierwszy raz słuchałam „Powstania Warszawskiego”. To był sierpień, więc wagę powstania poczułam nad wyraz. Potem pojechałam do Muzeum Powstania Warszawskiego, żeby ucieleśnić to, o czym czytałam w podręcznikach. Wcześniej nie czułam takiej potrzeby — ja z Olsztyna, ja z daleka... gdzie mi do powstańców? Dlatego dziękuję Lao Che, że zrobili płytę nie tyle genialną, co ważną.
Czarne kowboje w końcu zagrają w Olsztynie, 10 grudnia.
— No właśnie, graliśmy u was bardzo dawno temu. Ze sto lat będzie. A nasz akustyk jest z Olsztyna. Michał Dominowski wyrósł w stolicy Warmii, a teraz mieszka w Warszawie. Olsztyn jest jednak dla niego cały czas ważnym miejscem. Czy dłużej pobędziemy w jego rodzinnych stronach? Czasu mamy ostatnio mało, bo siedzimy w studiu i nagrywamy nową płytę.
Znowu zaskoczycie? Bo co krążek, to inny...
— Zgadza się, postaraliśmy się znowu odskoczyć od poprzednich dokonań. Tym razem użyjemy więcej elektronicznych dźwięków niż rockowych. Owszem, będzie to elektronika, ale „taka nasza”, taka w stylu Lao Che. Inaczej nie może być.
Ale chyba nie uciekniecie od rocka jak Agnieszka Chylińska!
— Nie, nie chodzi nam o taneczną formę! Kierujemy się bardziej w stronę nowej fali, ale w naszej interpretacji. Podchodzimy do sprawy artystycznie i poważnie. Każda płyta to wyzwanie dla naszej grupy. Zawsze chcemy sprawdzić się w innej, nowej formie.
To jest fajne, bo się nie powtarzacie.
— Tak, to jest fajne! Nie ma u nas ciągle tego samego grania. Dzięki takiemu podejściu do sprawy możemy nauczyć się wielu ciekawych rzeczy i to potem procentuje przy następnych albumach. Możemy poświęcić się takiej a takiej stylistyce, zgłębić ją po naszemu.
I to w was cenię, bo nie osiadacie na laurach, a dostaliście tyle nagród, że głowa mała!
— Bo to, co dla nas jest najważniejsze, to jakość naszego tworu, który produkujemy. Przyznam, że przy każdej płycie nie robiliśmy dużej promocji. Wszystko samo się toczyło, ludzie roznosili nas pocztą pantoflową. Z ucha do ucha, z ust do ust. Jeśli jakość jest dostrzeżona w naszym procesie twórczym, to bardzo nas cieszy i motywuje do kolejnych ciekawych posunięć.
Podoba mi się to, że mówisz o procesie twórczym, a nie o zwykłym graniu.
— Bo muzyka to proces. Tworzenie zajmuje dużo czasu — nie trwa ani tydzień, ani miesiąc, ale najmniej rok. Przygotowania do poprzednich produkcji zajmowały nam dwa, trzy lata — począwszy od samej aranżacji po realizację w studiu. Jeśli mamy czas, czyli przestrzeń, możemy dokonać właściwych wyborów. Czas pozwala nam weryfikować pomysły. Nawet nie gramy nowych kawałków na koncertach — póki ich nie nagramy. Nowy materiał na razie się rozwija. Studio też na pewno zmieni nasze zapatrywania, więc za jakiś czas dopiero coś zaprezentujemy. Chcemy robić naszą muzykę dobrze, a nie po łebkach. Chcemy być w pełni przygotowani. Nie zależy nam na improwizacji, która nie ma rąk i nóg.
Czyli podchodzicie z szacunkiem do fanów.
— Bo fanom wiele zawdzięczamy. To zawsze ludzie nas nieśli, a potwierdza to przede wszystkim sukces płyty „Powstanie Warszawskie”.
Dzięki wam, nie ukrywajmy, wiele młodych osób zastanowiło się nad tematem powstania.
— A no właśnie, muzyka działa na ludzi, a zwłaszcza na osoby podatne na emocje. I właśnie ich odczucia są potem ogniwem, które rozogniają koncerty. Żywiołowa reakcja nie bierze się znikąd. Ona się buduje z dwóch stron — i z naszej strony, ale przede wszystkim ze strony publiczności.
A może nagracie płytę z okazji 600-lecia bitwy pod Grunwaldem?
— Rozumiemy znaczenie naszych dokonań i właśnie dlatego nie chcemy psuć już tego, co udało nam się stworzyć. Myślę, że podobne działania wpływałyby ujemnie na nasz zespół. Musimy szukać nowych rzeczy.
Ale „Bogarodzica” w waszym wykonaniu byłaby urocza!
— Ach, na pewno ciekawie by zabrzmiała! I na pewno byśmy długo się przygotowali, żeby oddać klimat tego utworu. Ale zostawmy „Bogarodzicę” — mamy tyle pól do eksploatacji, że wolimy zdobywać nowe tereny. „Powstanie Warszawskie” było niezwykle wyrazista płytą i wszystkie albumy, które nagrane są w innym tonie, nie są do niej porównywane. Wolimy iść w tym kierunku, więc uciekamy od tematów historycznych. Ten kamyczek został już wrzucony do ogródka i ładnie się osadził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz